– Poprawa stanu zdrowia polskiego społeczeństwa zależy przede wszystkim od działań profilaktycznych, promocji zdrowia i zapobiegania chorobom. Pod wieloma względami medycyna naprawcza u nas jest na poziomie porównywalnym z krajami Europy Zachodniej. Doskonałym przykładem jest leczenie zawału serca. Śmiertelność szpitalna w zawale serca w Polsce jest taka sama jak w Danii, Anglii i części stanów Ameryki – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr Bogdan Wojtyniak, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, kierownik Zakładu Centrum Monitorowania i Analiz Stanu Zdrowia Ludności.

Choroby układu krążenia są w Polsce wciąż najczęstszym zabójcą. GUS podaje, że odpowiadają za 46 procent wszystkich zgonów, ale jeszcze w latach 90. było to ponad 50 procent. Pod tym względem jesteśmy na zbliżonym poziomie do innych krajów europejskich. Choroba niedokrwienna serca, w tym zawał, to pierwsza przyczyna zgonu w Europie u osób poniżej 75 lat. W Polsce mamy do czynienia jednak z większą zachorowalnością. Raport „Występowanie, leczenie i prewencja wtórna zawałów serca w Polsce” wskazuje na blisko 50 procent wyższe wskaźniki zachorowań.

– To samo dotyczy szeregu innych chorób. Częściej chorujemy, a ponieważ społeczeństwo będzie coraz starsze, więc liczba chorych będzie się zwiększała. Napór na służbę zdrowia będzie bardzo duży i system może sobie z tym nie poradzić bez dobrej prewencji i zmiany stylu życia, czyli stosowania się do zaleceń wynikających z promocji zdrowia – przekonuje ekspert.

Czytaj: Dieta i ruch zabiegają chorobom układu sercowo–naczyniowego >>>

Jak wskazuje dr Wojtyniak, w Polsce silny jest związek między pozycją społeczną a stanem zdrowia. Istotna jest zamożność, wykształcenie i świadomość społeczna. Takie osoby lepiej się odżywiają, częściej dbają też o wysiłek fizyczny.

– Osoby z piątej grupy kwintylowej, czyli o najwyższych dochodach, spożywają ponad dwa razy więcej owoców niż osoby z najniższej grupy dochodowej. A to jest bardzo ważny czynniki sprzyjającym zdrowiu. Są zalecenia, żeby owoce i warzywa spożywać pięć razy dziennie, więc ci, którzy jedzą je rzadziej, siłą rzeczy narażają się na negatywne skutki zdrowotne dużo częściej – podkreśla Wojtyniak.

Instytut Żywności i Żywienia podaje, że spożycie owoców i warzyw w Polsce jest coraz mniejsze (250 g przy europejskiej średniej 600 g), tymczasem prawidłowe żywienie może znacznie wydłużyć życie. Każda porcja warzyw i owoców (80 g) zmniejsza o 4 procent ryzyko zgonów z powodu naczyniowo-sercowego, wpływa także na mniejszą zachorowalność na nowotwory. Te w Polsce stanowią ponad 20 procent wszystkich zgonów.

– Zachorowalność na niektóre nowotwory bywa u nas niższa niż w krajach Europy Zachodniej. Ale ze względu na to, że skuteczność leczenia jest niższa, bo chorzy trafiają zbyt późno pod opiekę dobrego lekarza, to umieralność jest większa. Wynika to w dużej mierze z zaniedbań systemowych – zaznacza ekspert.

Dane Krajowego Rejestru Nowotworów wskazują, że umieralność z powodu złośliwych nowotworów jest w Polsce wyższa o 20 procent w przypadku mężczyzn i o 10 procent w przypadku kobiet niż w społeczeństwach na Zachodzie.