Borek mówiła o tym podczas środowej konferencji w Warszawie poświęconej transgranicznej opiece zdrowotnej, zorganizowanej w ramach Akademii NFZ.

Czytaj: 15 listopada 2014: wchodzą w życie przepisy wykonawcze dla opieki transgranicznej>>>

Jak powiedziała, pacjenci w Europie generalnie nie lubią leczyć się za granicą i zwykle jest to wyraz ich determinacji w dążeniu do zaspokojenia własnych potrzeb zdrowotnych. Wskazała, że jest kilka powodów, dla których się na to decydują - świadczenie, którego potrzebują, nie jest dostępne w ich kraju, brak jest w nim odpowiedniego specjalisty, bądź kolejka do niego jest zbyt długa bądź też niewystarczająca jest jakość udzielanych świadczeń. Niektórzy, choć te przypadki są rzadkie, leczą się za granicą, bo we własnym kraju są nieubezpieczeni, a leczenie w takim przypadku jest zbyt drogie.

Borek podkreśliła, że barierą w leczeniu poza granicami kraju jest brak rzetelnych informacji na temat takich możliwości. Wskazała, że informacje, których szukają pacjenci, dotyczą głównie dostępności danego świadczenia w innych krajach, jego jakości oraz ceny. Przydatne w tym są im np. strony świadczeniodawców w języku angielskim.

Katarzyna Kolasa
Optymalna alokacja zasobów w ochronie zdrowia>>>

W ocenie prezeski fundacji większość krajów wypełniła jedynie minima wymagań dyrektywy i z tego powodu de facto się ona nie przyjęła. Jak powiedziała, Komisja Europejska pozytywnie oceniła system informacji dla pacjentów jedynie w kilku krajach. Są wśród nich Wielka Brytania i Irlandia, Niemcy, a także Czechy i Słowacja. W tych krajach funkcjonują wyszukiwarki świadczeniodawców, w których znajdują się informacje m.in. na temat posiadanych przez ich placówki międzynarodowych certyfikatów.

Zdaniem Borek polskie placówki medyczne, zwłaszcza szpitale, nie wykorzystują możliwości, jakie daje im dyrektywa transgraniczna. "Co trzecie łóżko szpitalne w Polsce jest zbędne. Szkoda, że nie korzystają z tego pacjenci zagraniczni" - powiedziała.

W jej ocenie Polska nie postarała się także o to, by pacjenci z zagranicy mogli znaleźć w internecie informacje na temat możliwości leczenia w naszym kraju. Zwróciła uwagę, że np. na stronie Krajowego Punktu Kontaktowego NFZ można znaleźć jedynie tłumaczenia regulacji prawnych, brak jest natomiast rankingu świadczeniodawców. Dodała, że także dostępny na stronach Naczelnej Izby Lekarskiej Centralny Rejestr Lekarzy, w którym można znaleźć m.in. informacje o uprawnieniach konkretnego medyka, nie jest dostępny w języku angielskim.

Podkreśliła, że przed wejściem dyrektywy transgranicznej w życie jedynie 1 proc. wydatków państw UE na ochronę zdrowia stanowiły te na leczenie za granicą. Jej wdrożenie tego stanu rzeczy nie zmieniło.

Borek jest ekspertem systemu ochrony zdrowia w zakresie badań klinicznych, oceny technologii medycznych i komunikacji w ochronie zdrowia.

Według danych przedstawionych podczas konferencji przez dyrektorkę departamentu współpracy międzynarodowej NFZ Agnieszkę Tyc, do tej pory do Funduszu wpłynęło 2788 wniosków o leczenie za granicą, których wartość opiewa na ok. 12 mln zł. Rozpatrzono 1553; ich wartość sięga 4 mln zł. Ponad 85 proc. wniosków dotyczyło operacji zaćmy.

Dzięki rozwiązaniom dyrektywy transgranicznej pacjent, który jest ubezpieczony w jednym z państw członkowskich UE, ma możliwość skorzystania z leczenia w innym państwie wspólnoty - zarówno u świadczeniodawców działających w ramach publicznego systemu opieki medycznej, jak i świadczeniodawców prywatnych.

Pacjent we własnym zakresie zobowiązany jest do pokrycia kosztów udzielonych mu świadczeń. W dalszej kolejności może zwrócić się do odpowiedniej instytucji w swoim państwie ubezpieczenia o zwrot poniesionych wydatków.

Zwrot kosztów leczenia jest realizowany na podstawie cennika obowiązującego w tym państwie członkowskim UE, w którym pacjent jest ubezpieczony i może zostać zrealizowany wyłącznie wówczas, gdy świadczenie znajduje się w wykazie świadczeń gwarantowanych danego państwa członkowskiego. (PAP)