Jak dodają specjaliści, taki sposób leczenia cierpiących na raka prostaty nie tylko zwiększa szansę na uzyskanie najlepszych efektów terapeutycznych, ale też pozwala zachować dobrą jakość życia pacjentów.

Dr Tomasz Beer – polski onkolog praktykujący w USA, pełniący funkcję dyrektora Knight Cancer Institute na Oregon Health and Science University w Portland - podkreśla, że w USA wymagane jest, by decyzję o leczeniu chorego na raka prostaty podejmował zespół lekarzy różnych specjalności.

Czytaj: Rak prostaty trzecią przyczyną zgonów mężczyzn w Polsce >>>

- Zespół wielodyscyplinarny zajmujący się pacjentem z rakiem prostaty to tercet składający się z chirurga-urologa, onkologa i radioterapeuty. Jako że na całym świecie technicznie trudne jest spotkanie chorego ze wszystkimi specjalistami na raz, w naszych warunkach prawdopodobnie wystarczający byłby wymóg odbycia przez chorego trzech konsultacji przed podjęciem decyzji o leczeniu – ocenia dr Iwona Skoneczna ze Szpitala św. Elżbiety w Warszawie.

Jej zdaniem zespół wielodyscyplinarny jest doskonałym forum do wymiany poglądów między lekarzami specjalistami, nie należy jednak zapominać, że „najważniejsze jest, by to pacjent miał możliwość omówienia rodzaju leczenia, jego zalet i obciążeń z lekarzem każdej specjalności”.

Specjaliści przypominają, że rak prostaty o niskim ryzyku wystąpienia progresji nie zawsze wymaga leczenia, zwłaszcza u pacjentów w zaawansowanym wieku lub obciążonych innymi chorobami. Ponadto u części młodszych chorych leczenie można odroczyć, wykonując jedynie regularne kontrole stanu zdrowia pacjenta, tzw. aktywny nadzór. Wiadomo bowiem, że operacyjne usunięcie prostaty może dać skutki niepożądane (np. nietrzymanie moczu, zaburzenia erekcji).

U chorych z rakiem prostaty we wczesnym stadium rozwoju stosuje się radykalne leczenie chirurgiczne lub radioterapię. W zaawansowanym raku gruczołu krokowego podstawowym postępowaniem jest tzw. hormonoterapia. Polega ona na podawaniu leków hamujących proces produkcji testosteronu, męskiego hormonu, który pobudza rozwój raka prostaty.



 

- Wielu pacjentów z rakiem prostaty żyje przez lata, a nawet dekady i nie dochodzi u nich do rozwoju przerzutów lub oporności na hormonoterapię. U nich rak prostaty jest zatem chorobą przewlekłą – podkreśla dr Beer.

Jednak u części mężczyzn z zaawansowanym rakiem prostaty standardowa hormonoterapia przestaje po pewnym czasie działać. Mówi się wówczas o raku prostaty opornym na kastrację.

Do niedawna możliwości leczenia tych pacjentów były bardzo ograniczone – nie można im było zaproponować nic poza chemioterapią (lek o nazwie docetaksel, który wydłużał czas przeżycia średnio o około 2,5 miesiąca). Dr Beer zwrócił uwagę, że od 2010 roku pojawiło się kilka nowych terapii, różniących się mechanizmem działania, które przyczyniają się do przedłużenia życia chorych z tej grupy.

- Jeszcze 10 lat temu średnia ich przeżycia wynosiła 1 rok, natomiast obecnie 3 lata, a niektórzy żyją dużo dłużej - zaznaczył dr Beer.

Dwa z nowych leków – octan abirateronu i enzalutamid - zalicza się do nowoczesnej hormonoterapii. Octan abirateronu hamuje produkcję męskich hormonów płciowych – androgenów (do których należy testosteron) skuteczniej niż starsze leki hormonalne, a ponadto hamuje ich syntezę w komórkach raka prostaty. Zarejestrowany rok później enzalutamid nie dopuszcza androgenów do DNA, a przez to silnie blokuje androgenową drogę pobudzania komórek raka prostaty do rozwoju.

Badania kliniczne wykazały, że zastosowanie jednego lub drugiego z tych leków po docetakselu przedłuża całkowite przeżycie pacjentów średnio o ponad 4 miesiące. Z najnowszych prac wynika, że octan abirateronu lub enzalutamid warto stosować już przed chemioterapią - zwraca uwagę dr Beer.

W Polsce w ramach programu lekowego refundowany jest jedynie octan abirateronu (od stycznia 2014 roku), po podaniu docetakselu.

- Bardzo ważne jest, byśmy mogli zaoferować pacjentom jak najwięcej terapii - ocenia dr Beer. Na przykład w pewnej, choć niewielkiej grupie pacjentów efekty daje tylko jeden z dwóch leków, a drugi nie działa. Ponadto w przeciwieństwie do octanu abirateronu enzalutamid stosuje się bez steroidu (prednizonu), co dla niektórych chorych, np. z cukrzycą czy z powikłaniami po terapii steroidowej, byłoby bardzo korzystne - tłumaczy.

Dr Beer zaznacza, że zarówno enzalutamid, jak i octan abirateronu pod wieloma względami poprawiają jakość życia pacjentów – na przykład pod kątem funkcjonowania ogólnego, społecznego i rodzinnego, emocjonalnego.
- Ponadto obniżają ryzyko powikłań ze strony układu kostnego,  takich jak ból w kościach wymagający naświetlań czy złamania kości - wymienia dr Beer. (pap)