Rak prostaty to jedno z najlepiej poznanych przez lekarzy schorzeń onkologicznych. Mimo to wielu pacjentów nie ma możliwości skutecznej terapii.

– Leczenie nowotworu w Polsce nie jest traktowane jako leczenie ratujące życie i to jest porażka. W ramach limitu kilku pacjentów w danym szpitalu może dostać nowoczesne leczenie, a pozostali już muszą czekać do następnego roku. To jest niedopuszczalne, ponieważ w przypadku nowotworu czekanie oznacza nawrót nowotworu i mniejsze szanse na wyleczenie i życie tego pacjenta – podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Jacek Gugulski z Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych.
Z danych Fundacji Watch Health Care, która monitoruje dostęp do świadczeń medycznych, wynika, że na podstawowe świadczenia związane z urologią i uroonkologią trzeba czekać co najmniej 1-1,5 miesiąca. Średnia dla placówek w całej Polsce to 2,5 miesiąca. Przy kolejnych etapach terapii sytuacja wygląda jednak gorzej.

Nowoczesne leczenie ograniczają przede wszystkim limity NFZ. Zdaniem dr. Macieja Nowickiego z zarządu Fundacji Watch Health Care, z limitami, które wynikają z ograniczonego budżetu Funduszu, trudno jest walczyć. Mimo to dostęp do leczenia można poprawić w inny sposób.

– Limity są w każdej dziedzinie, bo Fundusz dysponuje określoną kwotą, ok. 70 mld złotych i na początku roku budżetowego podpisuje kontrakty ze świadczeniodawcami. W przypadku kardiologii, a więc ostrych zespołów wieńcowych, tych limitów nie ma, bo jest to bezpośrednie, nagłe zagrożenie życia. W przypadku uroonkologii czy innych chorób onkologicznych dostęp do świadczeń mógłby być poprawiony przede wszystkim przez skrócenie kolejek pacjentów do diagnostyki i do leczenia oraz poprawę dostępu do najnowszych osiągnięć medycznych – tłumaczy dr Maciej Nowicki, członek zarządu Fundacji Watch Health Care.

Dobranie indywidualnej terapii umożliwiają badania molekularne, które pozwalają określić typ nowotworu. Wykonanie takich badań nie zostało ujęte w liście procedur medycznych NFZ.

Pacjenci, którzy wygrali z chorobą, muszą się liczyć z ryzykiem wznowy. Wtedy leczenie jest trudniejsze, zwłaszcza, że tacy pacjenci jeszcze bardziej potrzebują specjalistycznych, innowacyjnych terapii.
– Zdarza się, że pacjent na pierwszym etapie jest onkologicznie leczony bardzo dobrze tymi podstawowymi lekami, ale w momencie, kiedy jego stan zdrowia wymaga zmiany tego leczenia, to już bywa gorzej. Kolejne terapie są w bardzo ograniczonej ilości stosowane bądź wręcz nie są stosowane ze względu na nieefektywność kosztową, czyli koszt leczenia pojedynczego pacjenta – mówi Jacek Gugulski.

W finansowaniu procedur medycznych Ministerstwo Zdrowia kieruje się tzw. QALY, czyli współczynnikiem, który określa, o ile życie pacjenta zostanie przedłużone i jaka będzie jakość życia po terapii. Często jest argumentem przeciwko stosowaniu nowoczesnych procedur. Podczas gdy te innowacyjne są skuteczne i gwarantują dobrą jakość życia chorego.

– Wskaźniki przeżycia pacjentów nie poprawią się, jeżeli nie będziemy podążać za Europą. Polscy lekarze, którzy mają bardzo dobry dostęp do wiedzy medycznej, do wyników badań, do badań profilaktycznych, muszą mieć też dostęp do nowoczesnego leczenia, a nie tylko oglądać i pokazywać pacjentom przez szybkę – mówi Jacek Gugulski.

Problem częściowo mogłyby rozwiązać dodatkowe indywidualne ubezpieczenia zdrowotne i zmiana podejścia Ministerstwa Zdrowia.

– NFZ jest wykonawcą ustawy refundacyjnej i wszelkich rozporządzeń okołokoszykowych. To, co minister zdrowia umieści w koszyku świadczeń gwarantowanych – NFZ może kontraktować i finansować ze świadczeniodawcami. Tu jest podstawowa rola ministra zdrowia, kreować zawartość koszyka świadczeń gwarantowanych, aby zaspokajał potrzeby pacjentów, równoważył to z przewidywanym budżetem i z potrzebami zdrowia publicznego – tłumaczy dr Maciej Nowicki.

Źródło: www.newseria.pl