Na podstawie prawomocnego wyroku pacjenta ma otrzymać około 4 mln złotych za zarażenie salmonellą, błędne prowadzenie zabiegów medycznych i przeprowadzenie niektórych z nich bez zgody pacjentki.

Czytaj: Warszawa: renta i milion złotych zadośćuczynienia od szpitala za błąd medyczny >>>

Kwoty zasądzone tym wyrokiem są bardzo wysokie, znacznie odbiegające od standardów do tej pory obowiązujących w sprawach medycznych. Do tej pory zasądzano z reguły kwoty kilkudziesięciotysięczne, co każe zadać pytanie, dlaczego w tym wypadku sędziowie sądu apelacyjnego podjęli tak niecodzienną decyzję. Rozstrzygnięcie, dodajmy, która stanie się pewnym wyznacznikiem zasądzanych kwot nie tylko w apelacji warszawskiej, ale zapewne i w innych polskich sądach.

Zauważyć tu należy, że wyrok w sądzie apelacyjnym zapadł w składzie trzyosobowym, złożonym z doświadczonych sędziów, którzy wielokrotnie rozstrzygali sprawy o błędy medyczne. Znają więc oni bardzo dobrze nie tylko z tej sprawy, ale i z bardzo wielu innych zbliżonych poziom obsługi pacjenta w polskich szpitalach, dbałość o higienę i zachowanie prawidłowych procedur medycznych. Jeżeli więc sędziowie podnoszą w ustnym uzasadnieniu, że w pozwanym szpitalu był brud, istniała możliwość zarażenia salmonellą, a szpital przyczynił się w istotnym stopniu do uczynienia pacjentki kaleką, to oznacza, że mamy do czynienia z pewnym problemem systemowym, a nie wyjątkowym wypadkiem przy pracy szpitala. Dodajmy, że problemem znanym każdemu pacjentowi szpitali państwowych. O ile w placówkach prywatnych mamy czystość, o tyle szpitale państwowe w środku sprawiają wrażenie, jakby farby i mydło były na kartki. Nie pomógł w poprawie tego lawinowy przyrost środków w ostatnich latach. Pacjent w nich jest często traktowany jako petent, a nie klient.



 

W tej sytuacji należy uznać, że sąd ustalając rekordowo wysokie zadośćuczynienie miał na uwadze nie tylko konkretne okoliczności sprawy, rozmiar krzywdy powódki i pozostałe okoliczności sprawy, ale i miał na uwadze, że wcześniejsze, liczne sprawy sądowe pacjentów o błędy medyczne nie wywarły efektu na szpitalach. Celem zasądzenia odszkodowania, bądź zadośćuczynienia, w myśl przepisów kodeksu cywilnego jest rekompensata uszczerbku, bądź krzywdy poszkodowanego. Ale regulacje te pełnią także funkcję prewencyjną, zapobiegającą wyrządzeniu szkody, z uwagi na groźbę zasądzenia odszkodowania.

Najwyraźniej jednak groźba tego rodzaju nie wywiera odpowiedniego wrażenia na szpitalach. Dlaczego? Przecież nawet dotychczasowe, kilkudziesięciotysięczne odszkodowania mają swoją wagę ekonomiczną. Albo raczej miałyby, gdyby szpitale płaciły je z własnych środków. Tymczasem od dłuższego czasu to nie szpitale pokrywają koszty odszkodowań, tylko płacą je zakłady ubezpieczeń. Szpitale ponoszą koszty polis i wiedzą, że pacjenci dostaną zasądzone sumy z innej kieszeni. Najwyraźniej też koszt polis jest na tyle mały, a ryzyko ubezpieczeniowe nieduże, że zakłady ubezpieczeniowe nie wywierają presji na szpitale w celu podniesienia standardów obsługi. Ani też szpitalom nie zależy na obniżeniu składki. Szpitale w efekcie nabierają pewnego poczucia bezkarności.

Do tego dodajmy, że przed pacjentem dochodzącym sprawiedliwości w sprawach o błędy medyczne piętrzy się mnóstwo trudności: opłaty sądowe są wysokie i niełatwo uzyskać zwolnienie od nich, bardzo trudno jest wykazać istnienie błędu medycznego z uwagi na pewną solidarność lekarzy danej specjalności, a nadto bardzo trudno znaleźć adwokata specjalizującego się w tego rodzaju skomplikowanych procesach.

Czytaj: Prokuratura Generalna: 60 proc. spraw dotyczących tzw. błędu lekarskiego umorzonych niezasadnie >>>

Mamy też do czynienia w procesach postawą ubezpieczycieli i szpitali na zasadzie „nie oddamy ani guzika”. Ugód w tego rodzaju sprawach praktycznie nie ma. Szpitale wiedzą, że przeciągając procesy ryzykują niewiele, a liczą na zmęczenie przeciwnika, który jest przecież człowiekiem i to w dodatku po leczeniu szpitalnym nierzadko inwalidą.

W efekcie sprawy wygrane przez pacjentów stanowiły do tej pory dla szpitali niegroźny margines i nie powodowały presji na szpitale w celu podniesienia standardów obsługi. Wczorajszy wyrok może to zmienić, o ile wyznaczy kierunek praktyki w zasądzaniu zadośćuczynień w polskich sądach. Jeżeli będą one równie wysokie jak obecnie, to ubezpieczyciele wywrą presję na szpitale w celu poprawy poziomu usług i higieny, a szpitale się do tego dopasują, aby uzyskać niższą składkę ubezpieczeniową. Od tej strony patrząc ten wyrok może przyczynić się do istotnej poprawy opieki medycznej.

Autor: adwokat Andrzej Nogal, Warszawa