Pięciu senatorów opowiedziało się za odrzuceniem ustawy, trzech było przeciwnych, a jedna osoba - Helena Hatka wstrzymała się od głosu.
Po posiedzeniu tłumaczyła, że zamierza zgłosić szereg poprawek, które w jej ocenie sprawią, ze ustawa będzie zgodna m.in. z konstytucją

- Domyślacie się państwo, że to, co się dzisiaj wydarzyło, pokazuje, że ja nie jestem sama i toczą się szersze prace - podkreśliła Hatka.

Przewodniczący komisji Rafał Muchacki (PO) powiedział, że na posiedzeniu nie było dwóch senatorów Platformy - Leszka Piechoty i Ryszarda Góreckiego. Dodał, że, choć żaden z nich swojej nieobecności nie usprawiedliwiał, nie będzie wyciągał wobec nich konsekwencji. 
- To jest obowiązkiem senatora. Jeżeli będzie miał sensowne usprawiedliwienie, to albo je uwzględnię, albo nie - powiedział.

Muchacki ocenił, że tak naprawdę sprawa jest bez znaczenia, bo teraz na plenarnym posiedzeniu Senatu będą podejmowane decyzje o kształcie ustawy o in vitro.

Wśród propozycji zmian, które wymieniła Hatka, są ograniczanie prawa do korzystania z in vitro wyłącznie do małżeństw, ograniczenie liczby zapładnianych oocytów do dwóch (w ustawie - do sześciu) i możliwość ich mrożenia jedynie w wyjątkowych sytuacjach.

- W myśl polskiego prawa dziecko powinno żyć w rodzinie i nie jest niczyją własnością. Żeby powstało dziecko, muszą być tata i mama, a konstytucja podkreśla, że dziecko powinno być wychowywane w rodzinie. Zależy nam bardzo, żeby dzieci, które urodzą się w wyniku procedury in vitro, miały zapewnioną opiekę, wsparcie, pomoc w wychowaniu ze strony rodziców, którzy mają zalegalizowany związek - mówiła.

Dodała, że będzie proponować również wprowadzenie zapisu o rozdzieleniu klinik przeprowadzających procedurę in vitro od placówek stosujących inne metody leczenia niepłodności. Jak argumentowała, w placówkach prowadzących oba typy działalności może pojawić się pokusa zbyt pochopnego stosowania zapłodnienia pozaustrojowego.
 

 
 

 
Zaznaczyła, że według specjalistów procedura in vitro jest "protezą, która powinna być stosowana w ostateczności, w sytuacji, kiedy inne metody leczenia niepłodności nie przynoszą efektów".

Hatka chce też zmiany definicji zarodka. Miałaby ona stanowić, że jest to "organizm ludzki na najwcześniejszym stadium rozwoju biologicznego". W myśl definicji ustawowej zarodek to "grupa komórek powstała wskutek pozaustrojowego połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej, od zakończenia procesu zlewania się jąder komórek rozrodczych (kariogamia) do chwili zagnieżdżenia się w śluzówce macicy".

Na posiedzeniu komisji wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki powiedział, że szanuje fakt, że dla części społeczeństwa obecna definicja jest niewystarczająca, ale - jak ocenił - jest ona "precyzyjna i funkcjonalna na potrzeby tej ustawy".

W rozmowie z dziennikarzami Hatka oceniła, że ustawa uchwalona przez Sejm
daje możliwość surogacji. Na wcześniejszych etapach prac resort zdrowia temu zaprzeczał, wskazując, że przewiduje ona sankcje karne (od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności) za nabycie lub zbycie zarodka, pośredniczenie w tym procederze lub zastosowanie zarodka uzyskanego wbrew przepisom ustawy.

Po posiedzeniu komisji Radziewicz-Winnicki powiedział, że byłby zaskoczony, gdyby poprawki, o których mówiła Hatka, zostały zgłoszone na plenarnym posiedzeniu Senatu.
- Raczej nie spodziewam się tego. Myślę, że gdyby pani senator zechciała zaproponować nam te poprawki, zrobiłaby to znacznie wcześniej, przecież jesteśmy w ciągłym kontakcie w tej kwesti - dodał.

Wiceminister ocenił, że biorąc pod uwagę rozwiązania w innych krajach, ustawa uchwalona przez Sejm jest projektem bardzo restrykcyjnym.
- Ograniczanie czy wprowadzanie tego typu zmian raczej spowoduje uniemożliwienie Polakom skutecznego leczenia się na niepłodność, a chyba to nie jest niczyim celem - powiedział.

Odnosząc się do słów senatorki PO, która przekonywała, że lepsze rozwiązania dotyczące in vitro funkcjonują w Niemczech, Radziewicz-Winnicki ocenił, że rozwiązania przyjęte za Odrą są "raczej dysfunkcjonalne niż modelowe".

- W rozwiązaniu niemieckim mamy do czynienia z koniecznością przeniesienia wszystkich utworzonych zarodków jednocześnie do organizmu kobiety, co skutkuje powikłaniami pod postacią ciąż mnogich, więcej dzieci rodzi się przedwcześnie, więcej dzieci obumiera, a czasami nawet zachodzi konieczność abortowania jednego z tych płodów dla utrzymania ciąży - powiedział.

Sejm uchwalił ustawę o leczeniu niepłodności, regulującą również stosowanie procedury in vitro, w zeszłym tygodniu.
 
 
- Państwo pamiętacie, jaka byłam dumna wtedy, kiedy Sejm uchwalił ten projekt. Ja mam nadzieję, że na sali plenarnej rozstrzygną się losy tego projektu i liczę na to, że po tym głosowaniu też będę równie dumna, jak wtedy, gdy Sejm to przegłosował - powiedziała premier Ewa Kopacz dziennikarzom w czwartek 2 lipca 2015 w gmachu Sejmu, pytana o decyzję senackiej komisji. (pap)