Lekarze ci zabezpieczają świadczenia wykazywane w kontraktach z Narodowym Funduszem Zdrowia.
- Gdyby nie ich praca, system uległ by załamaniu – podkreśla prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Maciej Hamankiewicz. Według Centralnego Rejestru Lekarzy na 135 tysięcy lekarzy wykonujących zawód 35 tysięcy to osoby, które ukończyły już 60. rok życia.

Polski system kształcenia lekarzy jest pełen utrudnień i komplikacji, co pokazało badanie przeprowadzone przez Naczelną Izbę Lekarską wśród 2,7 tysiąca młodych lekarzy.
- W badaniu dobrze oceniani byli kierownicy specjalizacji. To dobry sygnał, bo samorząd lekarski od lat zabiega o ich docenienie i podkreśla ich rolę w systemie specjalizacyjnym” – zaznacza wiceprezes NRL profesor Romuald Krajewski.

Zmian w kształceniu samorząd lekarski domaga się od lat i wśród postulatów wręczonych ministrowi zdrowia Łukaszowi Szumowskiemu 12 stycznia 2018 roku są również te dotyczące systemu specjalizacyjnego. W wielu specjalnościach lekarskich zaobserwować można deficyt, który powoduje długie kolejki.

Lekarze mogą wykonywać swój zawód w oparciu umowę o pracę lub zawierając umowę cywilnoprawną jako praktyka lekarska. Prawo do urlopu, odprowadzanie składek ZUS, limit czasu pracy kształtowane są w zależności od rodzaju umowy. Do tego dochodzą dyżury, których pełnienie jest wymagane przez pracodawców. To powoduje, że lekarze pracują za dużo. Według samorządu lekarskiego kilkanaście procent lekarzy wykonuje swoją pracę w wymiarze ponad 100 godzin tygodniowo, u około 40 procent lekarzy występuje wypalenie zawodowe.

Naczelna Rada Lekarska zaapelowała do wszystkich lekarzy pracujących w Polsce o ograniczenie czasu pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo i sprzeciwia się propozycjom łączenia dyżurów w różnych komórkach organizacyjnych podmiotów. Młodzi lekarze są w krytycznej sytuacji, gdyż pracują średnio tygodniowo o 12 godzin więcej niż inni. Nie oznacza to jednak, że z problemem zbyt wielu godzin pracy nie spotykają się bardziej doświadczeni lekarze.

 [-DOKUMENT_HTML-]

Samorząd lekarski od lat domagał się ustawowego zagwarantowania godziwych minimalnych wynagrodzeń lekarzy i lekarzy dentystów oraz zapewnienia każdemu lekarzowi odpowiednio do jego kwalifikacji finansowego minimum, pomiędzy jedną a trzema średnimi krajowymi. Obserwujemy chaos i doraźne regulowanie płac dla wybranych grup.
- Dzisiaj wprawdzie mamy ustawę o minimalnych wynagrodzeniach, ale nie tylko nie uporządkowało to systemu płacowego, ale pogłębiło jego rozchwianie. Skierowaliśmy sprawę naszym zdaniem niekonstytucyjnych zapisów o wynagrodzeniach lekarzy rezydentów do Trybunału Konstytucyjnego i apelujemy w sprawie niedostosowania do ustawy wynagrodzeń lekarzy stażystów – zaznacza prezes NRL dr Maciej Hamankiewicz.

Poza tym zbyt dużo czasu lekarzom zajmuje biurokracja. W przypadku pracy dla podmiotu realizującego kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia czas przeznaczony przez lekarza na administrację przekracza czas przeznaczany na leczenie, w tym na badanie pacjenta i na rozmowę z nim.

Mało jest także pieniędzy w systemie. W 2017 roku samorząd lekarski wraz z ponad 100 podmiotami, w tym organizacjami pacjentów, towarzystwami naukowymi i samorządami zawodowymi, zaapelował o wzrost PKB na zdrowie do co najmniej 6 procent na zdrowie, poparł lekarzy rezydentów i obywatelski projekt zmiany ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych w walce o 6,8 procent PKB. 

- Zdajemy sobie sprawę, że z problemami ochrony zdrowia borykają się wszyscy pracownicy medyczni, ale to głównie lekarze muszą codziennie brać na swoje barki powiedzenie pacjentom, o co w tym wszystkim chodzi, czyli co w praktyce oznaczają braki systemowe – podkreśla wiceprezes NRL profesor Romuald Krajewski.

 [-OFERTA_HTML-]