Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska: Oddziały NFZ ogłosiły konkursy na świadczeniodawców, którzy będą chcieli wziąć udział w pilotażu POZ Plus. Zarząd Federacji Porozumienie Zielonogórskie nie rekomenduje swoim członkom, żeby brali w nim udział. Dlaczego?

Andrzej Zapaśnik: Bo pilotaż opieki koordynowanej w POZ jest źle przygotowany. Może okazać się porażką. Zawiera wiele błędów merytorycznych. Założenia pilotażu nie są dostosowane do rzeczywistych możliwości praktyk lekarskich, ale także potrzeb  pacjentów.

Jakie są te błędy?

Najważniejsze dotyczą bilansów zdrowia dorosłych. Między innymi źle ustalono grupy wiekowe, które mają wziąć w nich udział. Przewidziano szeroki zakres świadczeń zdrowotnych, które mają być wykonywane u osób dorosłych w wieku 20-65 lat. Lekarz, biorący udział w pilotażu musi zrobić komplet badań profilaktycznych u 25 proc. do 30 proc. populacji w tym wieku, która mu podlega. Ma na to półtora roku. Pierwotnie pilotaż planowano na 4 lata i w takim czasie bylibyśmy w stanie przebadać tyle osób, ale nie w półtora roku.

Żeby spełnić te minimalne wymagania, lekarz musiałby robić jeden bilans dziennie, a to nierealne. Te minimalne wymagania są takim batem. Jak się ich nie zrobi, NFZ może rozwiązać umowę.

 

Dlaczego kryteria dotyczące bilansów zdrowia są źle ustalone?

Po co badać 20-latka pod kątem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych i wystąpienia nowotworów, jeśli nie ma niepokojących objawów? Wskazywaliśmy, że za szerokie są kryteria włączenia pacjentów, którzy mają być badani pod kątem chorób profilaktycznych, ale nikt tego nie zmienił.

W pierwszej wersji programu była populacja 35 do 55 lat. Badania naukowe potwierdzają, że to jest grupa największego ryzyka, jeśli chodzi o choroby serca i nowotwory, ale w pilotażu NFZ przeszarżował  i wskazał, że mamy profilaktyką objąć także młode osoby. Zatem podwojono nam populację, którą mamy objąć bilansami. Niestety nikt z nami nie konsultował ostatecznej wersji pilotażu.

Codzienna zgłaszalność pacjentów do poradni lekarzy POZ stale rośnie i bardzo często przekracza możliwości ich przyjęcia w dniu zgłoszenia  Przeprowadzenie badania bilansowego jest czasochłonne, a my nie mamy wystarczającej ilości lekarzy i pielęgniarek. Musimy się skupić na grupach wiekowych obarczonych największym ryzykiem chorób przewlekłych. Przypomnę, że celem pilotażu m.in.: było wprowadzenie kompleksowej opieki nad pacjentami chorymi przewlekle oraz poprawienie wskaźników realizacji badań profilaktycznych, w tym wykrywalności chorób nowotworowych, co niestety nie jest przedmiotem pilotażu.

Tymczasem kwestionariusze, które przygotował NFZ są tak szczegółowe, że ich wypełnianie pielęgniarce zajmuje 40 minut i lekarzowi kolejne 20 minut. Szkoda, że nikt nie pomyślał nad taką konstrukcją kwestionariusza, żeby na część pytań mógł pacjent sam odpowiedzieć.

Pilotaż ma usprawnić dostęp do badań diagnostycznych. Lekarz rodzinny będzie mógł wysłać pacjenta na więcej rodzajów specjalistycznych badań. Dzięki temu pacjent nie będzie już musiał czekać w kolejce do specjalisty tylko po to, by ten dał mu skierowanie na badanie.

Założenie było szczytne, ale „diabeł” tkwi w szczegółach. NFZ ma bardzo wygórowane wymagania organizacyjne i sprawozdawcze, które przekraczają zasoby kadrowe oraz możliwości administracyjne zwłaszcza mniejszych placówek.

Nie ma  możliwości, aby małe przychodnie były w stanie spełnić wyśrubowane wymagania i miały podpisane umowy o współpracę z innymi podmiotami realizującymi świadczenia specjalistyczne i badania diagnostyczne. Przykładowo miałyby one zapewnić pacjentowi dostęp  do pełnego zakresu tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego oraz badań scyntygraficznych serca (SPECT).

W pilotażu może wziąć udział 45 placówek.

Mam wątpliwości, czy przy tak wymagających kryteriach, znajdzie się aż tylu chętnych, zwłaszcza w tych województwach, gdzie przewidziany jest udział wyłącznie małych placówek z terenów wiejskich, mające pod opieką do 5. tysięcy pacjentów. Na udział w pilotażu będą mogły sobie pozwolić tylko większe jednostki, a nie takie było założenie.

Ale mimo tych niedoróbek Pan się zgłosił do pilotażu?

Sam prowadzę większą przychodnię w dużym mieście więc jest mi łatwiej. Poza tym należę do twórców koncepcji pilotażu, powstałej w zespole ekspertów Banku Światowego, która została przekazana do  dalszych prac w NFZ rok temu. Niestety, od tego czasu współpraca z nami była ograniczona i zasadnicze decyzje powstawały już bez naszego udziału. Pomimo wszystko  zależy mi na ostatecznym powodzeniu pilotażu, dlatego chcę wziąć w nim udział, by wiedzieć, co trzeba będzie w przyszłości poprawiać. Nie chcę być tylko krytykiem i teoretykiem, ale chcę zobaczyć w praktyce, co zadziała, a co trzeba zmienić.

Pilotaż w obecnej wersji jest źle przygotowany, ale wciąż mam nadzieję, że  możliwe są jeszcze korekty. Jego powodzenie jest, moim zdaniem, bardzo ważne. Nie mam wątpliwości, że zmiany w podstawowej opiece zdrowotnej są potrzebne.

Rozmawiała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska