Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska: Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD u nas jest 2,2 lekarza na 1000 mieszkańców. W Grecji - 6 lekarzy, a w Niemczech - 4. Jak inne kraje radzą sobie z tym, że brakuje lekarzy specjalistów?

Roman Lewandowski: Byłem niedawno w Belgi w 800-łóżkowym szpitalu, który jest znanym centrum kardiochirurgicznym. Jest wiodącym ośrodkiem w Europie. Im też brakuje personelu medycznego, ale płacą dużo i ściągają kadry np. z Polski. Pracują tam zarówno lekarze, jak i pielęgniarki z naszego kraju, ale oni inaczej planują pracę personelu.

Jak?

U nich na 30-łóżkowym oddziale geriatrycznym, na którym leżą osoby powyżej 75 roku życia, pracuje w nocy jedna pielęgniarka. W Polsce nie byłoby na to zgody.

Czy takie ograniczenie jest bezpieczne dla pacjentów?

Pacjenci są bezpieczni. Prócz pielęgniarek dyżurujących na oddziałach jest jeszcze tzw. „lotna pielęgniarka”, która jest wzywana na oddział, na którym coś się dzieje. W nocy pacjenci nie mają procedur medycznych i taki system opieki wystarcza.

Lekarz jest na oddziale?

Nie na każdym. Jest jeden lekarz na kilka oddziałów. Jest także zespól reanimacyjny, który jest wyzwany w razie potrzeby. U nas tę opiekę dublujemy na oddziałach. Przecież to nie jest tak, że w jednej chwili jest kryzys u wielu osób w szpitalu. Co innego szpitalny oddział ratunkowy. Tam jest osobny zespół lekarsko-pielęgniarski. Dzięki takiej organizacji pracy, potrzebują mniej personelu.  

Inny sposób na braki kadry to poszerzanie uprawnień personelu średniego, czyli np. pielęgniarek. Tak dzieje się np.: w Holandii i Wielkiej Brytanii.

W Polsce powoli zaczynamy sięgać po takie rozwiązania, czego dowodem jest rozszerzenie uprawnień pielęgniarek i położnych. Od stycznia 2016 r. mogą one, po przeszkoleniu, ordynować niektóre leki na podstawie wyników badań oraz dokumentacji medycznej i po uprzednim osobistym wykonaniu badania fizykalnego. Jednak z tego przywileju bardzo rzadko korzystają.

Pielęgniarki mogą także wystawić recepty na leki lub zlecenia na wyroby medyczne, ale tylko na kontynuację leczenia ordynowanego przez lekarza. W Polsce takie recepty wystawia zaledwie kilkaset pielęgniarek na ponad 200 tysięcy czynnych zawodowo.

U nas jest zaburzona sfera zarobków. W Wielkiej Brytanii pielęgniarki, które rozszerzą swoje kwalifikacje, a mogą osiągnąć poziom kompetencji i odpowiedzialności lekarza bez specjalizacji, mają dużo wyższe wynagrodzenie. To także prestiż. W Polsce pielęgniarki otrzymały dodatkowe kompetencje, ale nie ma to istotnego wpływu na wysokość ich zarobków. Nic dziwnego, że nie chcą brać na siebie dodatkowej odpowiedzialności za przepisywanie recept. 

Jakie dodatkowe uprawienia mają pielęgniarki w Holandii?

Tam pielęgniarki mogą kształcić się również w dziedzinach zabiegowych, nabywając możliwości prowadzenia rutynowych zabiegów operacyjnych np.: jeśli jakaś pielęgniarka przez wiele lat pracowała na sali operacyjnej, to po odpowiednim przeszkoleniu, może wszczepiać endoprotezy stawu biodrowego. U nas jest to nie do pomyślenia.  

Jeszcze krok dalej poszła Wielka Brytania, gdzie średni personel medyczny może osiągnąć kompetencje równe lekarzowi przed specjalizacją, czyli tzw. junior doctor. Pielęgniarki, technicy elektroradiologii czy fizjoterapeuci, po przejściu specjalnego trzyletniego kształcenia akademickiego i praktycznego, mogą uzyskać tytuł Advanced Clinical Practitioner (ACP). Wtedy mogą wykonywać np. endoskopię, wszczepiać rejestratory arytmii serca, kwalifikować pacjentów do zabiegów operacyjnych, robić gastroskopię, ale także mogą samodzielnie prowadzić pacjentów w SOR.  Przyjmują pacjentów, kierują na badania, diagnozują.

To sposób na to, by mniej było potrzebnych lekarzy specjalistów?

Oczywiście lekarze specjaliści, nazywani są tam konsultantami i każdy pacjent ma prawo do ich codziennej wizyty. Ale jest ich mniej niż w Polsce. W brytyjskim szpitalu, w którym prowadziłem badania przez kilka tygodni na prawi 1300 łóżek było ok. 700 lekarzy uwzględniając lekarzy w trakcie specjalizacji, która tam trwa ok. 8 lat. Bardzo dużo pracy wykonują tam inni profesjonaliści medyczni, w tym pielęgniarki.

 

W Wielkiej Brytanii dużo szerszy zakres działania ma też fizjoterapeuta?

Od lat 70. w szpitalach brytyjskich rozszerza się uprawienia średniego personelu medycznego. Poznałem fizjoterapeutę, który po odpowiednich szkoleniach, pracując w oddziale chirurgii ręki, kwalifikował osoby do zabiegu oraz oceniał stan pacjenta po zabiegu. Chirurg ręki widział pacjenta tylko na stole, na sali operacyjnej. 

To fizjoterapeuta zlecał zdjęcie RTG i stawiał diagnozę?

Fizjoterapeuta badał i diagnozował. Chodził o takie dolegliwości jak np.: zespół cieśni nadgarstka, problemy z palcami, łokciami. Chirurg tylko operował. Po zabiegu, pacjentem też nie zajmował się lekarz, tylko fizjoterapeuta. U nas jest to nie do pomyślenia i w wielu innych krajach też.

Wielka Brytania dodatkowo wprowadza rozwiązania amerykańskie, czyli asystentów lekarza. Różnica pomiędzy asystentem lekarza a Advanced Clinical Practitioner polega na tym, że ten pierwszy wykonuje czynności zlecone przez specjalistę i specjalista ponosi odpowiedzialność prawną za ewentualne błędy, natomiast ACP działa na własny rachunek. 

U nas też brakuje personelu, co możemy zrobić?

Rozszerzać kompetencje średniego personelu medycznego, ale jeśli pielęgniarka ma mieć nowe kompetencje, musi mieć za to dodatkową gratyfikację.

Warto się także zastanowić nad ilością osób dyżurujących w nocy. W tym dużym,  specjalistycznym, ośmiuset  łóżkowym szpitalu w Belgii, było kilku lekarzy na dyżurze i zespół reanimacyjny. Ze względu na znaczne braki kadrowe nie stać nas na to, by na każdym oddziale był specjalista dyżurujący w nocy.

Rozmawiała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska