NRL przypomina, że w marcu 2016 roku o rezydenturę można było ubiegać się w 58 spośród 75 dziedzin medycyny, natomiast obecnie jest to możliwe jedynie w 20. Lekarze obawiają się także, że wiele miejsc rezydenckich może pozostać nie wykorzystanych. Dla przykładu, w całej Polsce już w sesji wiosennej dostępnych jest 300 miejsc z medycyny rodzinnej (16 procent całego naboru), w tym w województwie mazowieckim 100 spośród 270 przyznanych (a więc 37 procent). 

Tymczasem w tej specjalności szkolenie w trybie rezydentury odbywa obecnie około 1300 osób, w tym dwie trzecie w trybie rezydenckim a w trakcie pierwszego roku szkolenia w trybie rezydenckim jest około 200 osób. Można więc spodziewać się, że znaczna część tych rezydentur pozostanie niewykorzystana ze szkodą dla innych, poszukiwanych przez młodych lekarzy. 

Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej rozumie potrzebę kształtowania liczby specjalistów zgodnie z priorytetami ochrony zdrowia, ale w jego ocenie dokonany w sesji wiosennej 2017 roku podział miejsc tylko w niewielkim stopniu przyniesie oczekiwany efekt. Jednocześnie przewiduje wzrost zapotrzebowania na odbywanie szkolenia w trybach pozarezydenckich, w tym także w ośrodkach zagranicznych.

„W celu zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów poprzez utrzymanie liczby lekarzy przynajmniej na obecnym poziomie niezbędne jest podejmowanie licznych równolegle prowadzonych i skoordynowanych działań poprawiających warunki kształcenia i pracy lekarzy w Polsce. Jednym z nich powinno być przyjęcie takiego systemu naboru na rezydentury, który będzie opierał się na przejrzystych zasadach oraz uwzględniał oczekiwania wyrażane przez młodych lekarzy i zaproponowane między innymi przez powołany przez ministra zdrowia zespół ds. zmian w kształceniu podyplomowym. Pojedyncze działania, takie jak zastosowane w obecnej sesji naboru na rezydentury ograniczenie miejsc do specjalizacji priorytetowych, spowodują więcej niezadowolenia i nieporozumień niż korzyści” – czytamy w stanowisku Rady. 

Źródło: www.nil.org.pl

 [-OFERTA_HTML-]