Według prokuratury w Sokółce (Podlaskie), oskarżona przez trzynaście miesięcy w latach 2011-2012, wprowadzając w błąd kobietę obawiającą się o zdrowie swoich dzieci, przekonywała ją do przekazywania pieniędzy w zamian za swoje usługi.
 
Jak opisała prokuratura, "za pomocą wprowadzenia w błąd, co do możliwości oddziaływania na jej dzieci, to jest wzbudzając u pokrzywdzonej przeświadczenie, że jej dzieciom grozi niebezpieczeństwo w postaci chorób i że jest w stanie uchronić je przed chorobami, w tym nowotworowymi, skłoniła ją do niekorzystnego rozporządzenia mieniem".
 
Według aktu oskarżenia, najpierw były to kwoty 100-200 zł za wizytę, potem po kilkanaście tysięcy złotych, ale na koniec kobieta nosiła się nawet z zamiarem wzięcia znacznego kredytu pod zastaw domu.

Czytaj: Naczelna Rada Lekarska: ostrzega przed "terapią" u znachorów>>>
 
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył na komendzie policji w Sokółce mąż kobiety, która znachorce przekazywała pieniądze. Zgłosił kradzież, nie wiedział bowiem, że pieniądze z działalności wspólnie prowadzonej firmy bierze żona. Gdy to zrobił, małżonka żeby móc nadal płacić znachorce, sięgnęła po kredyty bankowe i zaczęła zapożyczać się u krewnych.
 
Przez cały proces oskarżona do zarzutów nie przyznała się, twierdziła, że nigdy nie podawała się za wróżkę czy znachorkę i nie oferowała swoich usług za pieniądze, a jedyne co robiła, to układała karciane pasjanse, za co można było jej złożyć dobrowolne datki.
 
Prokuratura uważa, że kobieta użyła wobec pokrzywdzonej metody manipulacji i zastraszała ją, grożąc poważnymi chorobami dzieci, wykorzystała jej cechy niedojrzałej osobowości, działała z premedytacją przez dłuższy czas.
 
Dlatego chce kary 4 lat więzienia bez zawieszenia, a także obowiązku naprawienia szkody. Jej wniosek poparli pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, czyli poszkodowanej kobiety i jej męża. (pap)